Trzy dni poświęcone fanom fantastyki i popkultury minęły za szybko, jak zwykle. Mój drugi konwent na taką skalę dostarczył mi wielu niezapomnianych wrażeń.
W sumie jedno jest pewne – Pyrkon to rzeczywiście „fantastyczne miejsce spotkań”. Nieważne, czy spotykasz znajomych bliższych i dalszych, czy podchodzisz do ulubionego autora, bez tej otoczki rodzinności nie byłoby tak cudownie. W zdecydowanej większości ludzie są naprawdę otwarci, mili i życzliwi. Nie było najmniejszego problemu, żeby pożyczyć od kogoś powerbank, zacytować cały monolog Skryby, czy po prostu pogadać w kolejce. Zbierałam podpisy od osób, z którymi spędziłam dłuższą chwilę i nawet teraz, przeglądając notes, zalewa mnie fala wspomnień.
Z całego festiwalu najbardziej zapamiętałam sytuację z soboty, która by się nie wydarzyła, gdyby nie mój dobry znajomy. Udało mu się namierzyć Dmitrija Glukhovsky’ego na stanowisku Insignis w hali wystawców i dzięki niemu nie musiałam stać kilku godzin w kolejce po autograf. Biegłam z przyjacielem przez jakieś pół terenu MTP, żeby zdążyć, prawie zgubiłam przypinkę, ale było warto!
Spotkałam także masę cosplayerów z naprawdę różnych uniwersów. Od Star Wars, przez Scooby’ego Doo, Genshin Impact, aż po Miraculum. Nie zapomnę, jak krążyłam po wystawach, przyglądając się czemuś i nagle usłyszałam świst pomieszany z oddechem – okazało się, że jedna osoba miała tak dobry cosplay Dartha Vadera, że nawet to było zawarte. Bardzo się cieszę, że udało mi się później podejść i zrobić zdjęcie. Sama w piątek i sobotę włożyłam cosplay, kolejno elfki i ucznia Hogwartu. Oba stroje były odebrane pozytywnie i dały mi motywację, żeby spróbować zrobić coś lepszego na przyszły rok.
Każda prelekcja, na której byłam, każde spotkanie zostanie w mojej pamięci na długo. Nie zapomnę spotkania z aktorami głosowymi z Harry’ego Pottera! Cudownie było usłyszeć na żywo kultowe „Mój ojciec się o tym dowie” czy „To jest Leviooosa, a nie, Leviosaaa”! Udało mi się też spytać o trudniejsze kwestie. Oczywiście było też kilka innych świetnych punktów programu, jak prelekcja o furry, przekładach w mitologii, spotkanie z wcześniej wspomnianym Dmitrijem Glukhovskym, czy quiz wiedzowy o Harrym Potterze.
Dużo czasu spędziłam także na hali wystawców – raj dla ludzi, którzy lubią wydawać pieniądze i nie tylko! To właśnie tam można było pograć w RPG na stoisku Black Monk, czy zjeść ciasteczko albo dwa z Legend i Latte na stanowisku wydawnictwa Insignis. Sama zaopatrzyłam się w nowe kostki do RPG, komiks, książkę Wiedźmy Kijowa, czy nowy wisiorek. Dobrym pomysłem było zagospodarowanie hali 5a dla mini wystawców, były szersze przejścia i ludzie tak się nie przeciskali wszędzie. Zastanawia mnie, dlaczego powstał zakaz rozdawania autografów w tej strefie…
Jedno jest pewne – wracam w przyszłym roku. Pyrkon naładował mnie po czubek głowy pozytywną energią i pozwolił odpocząć od stresów dnia powszedniego. Kto wie, może uda mi się spróbować swoich sił jako Gżdacz?
O wrażeniach Oli z redakcji możecie przeczytać tutaj!
Oraz zakupić bilet 3-dniowy na przyszły rok – kliknij tu.
Odpowiedz