„Czerwień rubinu” – recenzja książki

Gen przenoszenia się w czasie, który dziedziczy ktoś z rodziny. Brzmi ciekawie, ale co jeśli wszyscy przypisują ten dar innej osobie, niż tej, która faktycznie go otrzymała?

Gwendolyn Shepherd jest zwyczajną nastolatką, która niewiele wie o świecie a tym bardziej o kwestiach. Pochodzi z nietypowej rodziny, w której przekazywany jest gen przenoszenia się w czasie.

Wszyscy, jak i rodzina Montrose i cała Loża, są przekonani o tym, że dziedziczką genu jest kuzynka dziewczyny, Charlotta. Każdy wyczekuje tego cudownego momentu, w którym panna Montrose odbędzie swoją pierwszą podróż w czasie. Gwen, jak zwykle, pozostaje w cieniu. Zawsze to jej kuzynka była w centrum uwagi, w szczególności teraz. Shepherd zdaje się to nie przeszkadzać.

W pewnym momencie całe jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. To ona przenosi się do przeszłości, a nie jej kuzynka. Jej przyjaciółka, Leslie, wiernie przy niej trwa, nie zważając na to, co się dzieje z dziewczyną.

Po tym incydencie matka zabiera Gwendolyn do Falka de Villiersa, który poddaje ją próbom. Ona i Gideon, przybrany syn mistrza loży, są jedynymi, żyjącymi podróżnikami w czasie.

Wiele zmian przyszło wraz z informacją o posiadaniu genu przez Shepherd; okazuje się, że pan Whitman, jej anglista, jest jednym ze Strażników, nawiązywanie relacji z Gideonem, spotkanie z hrabią de Saint Germain.

Sięgnęłam z chęcią po książkę, ze względu na to, jak bardzo zachwyciły mnie ekranizacje trylogii. W szczególności to, że filmy były niemieckiej produkcji, ale elementy wydarzeń i historii nawiązywały do Anglii. Na ekranizację Czerwieni rubinu trafiłam przypadkowo jakieś trzy lata temu i od tamtej pory gdzieś z tyłu głowy miałam w planach przeczytanie książki.

Czerwień rubinu czyta się bardzo przyjemnie, jest to lekka książka, która nie wymaga myślenia nad poszczególnymi wydarzeniami, ze względu na to, że nie ma w tej powieści zbędnych przeskoków akcji. Słownictwo również jest łatwe do przyswojenia. Styl pisania Gier naprawdę sprawia, że płyniemy przez kolejne rozdziały, nie zdając sobie z tego sprawy. W pewnym momencie nie zauważymy, ile czasu już minęło, bo po prostu nie można się oderwać od powieści, tylko chce się wiedzieć, co będzie dalej i dalej.

Cała fabuła również jest przemyślana, tak jak wcześniej wspomniałam bez skoków akcji, ale również wszystkie wydarzenia są opisane w taki sposób, aby każdy mógł przyswoić do informacji, co dzieje się z głównymi bohaterami. Również relacja Gwendolyn Shepherd i Gideona de Villiersa  jest ciekawa i ubarwia tę pozycję, wydaje mi się, że bez tego wątku książka byłaby nudniejsza i miałaby wiele dziur w wydarzeniach. Dawno nie czytałam tak dobrej książki. Było to również (chyba) pierwsze zetknięcie z niemiecką autorką.

Polecam tę książkę wszystkim, którzy obejrzeli ekranizacje, również tym, których ciekawi wątek podróży w czasie. W sumie polecam tę powieść każdemu, kto szuka czegoś na wieczór, czegoś ciekawego i niewymagającego.

Miłośniczka filmów i książek romantycznych. W wolnych chwilach zajmuję się muzyką i sztuką szeroko pojętą. Od pewnego czasu w Internecie można mnie spotkać pod pseudonimem Nudati.
0
Would love your thoughts, please comment.x