O książce Dziedzictwo Krwi słyszałam już dawno przed premierą. Zapowiadano, że czytelnicy Sarah J. Maas będą mieli jakąś alternatywę w czasie czekania na kolejną część Dworów. Jako wielka fanka tej autorki byłam ciekawa, co Amélie Wen Zhao ma do zaoferowania w swojej historii.
Pozycja zapowiadała się naprawdę bardzo interesująco. Fantastyczny świat. Zabójcza księżniczka oraz oszust. Muszę przyznać, że potencjał naprawdę był ogromny.
Cała historia bardzo mnie wciągnęła i chciałam poznać dalsze losy Any. Dodatkowo jej relacja z Ramsonem Złotoustym szła w bardzo ciekawym kierunku i nawet miałam pewną teorię, która mogłaby się sprawdzić.
Pomimo tych wszystkich atutów muszę przyznać, że książkę czytało się ciężko. Nie podszedł mi styl pisania autorki i nie wciągnęłam się w jej opowieść. Zazwyczaj do tego wystarczyło ciekawe rozbudowanie historii i płynęło się przez kartki. Zrozumiałam, że jednak to nie wszystko. Myślę, że gdyby Amélie napisała to w inny sposób, powieść mogłaby się znaleźć wysoko w moim rankingu.
Oprócz naprawdę intrygującej fabuły, na wielki plus jest także mapka na początku książki. Pozwala ona zagłębić się lepiej w ten cały świat i poczuć jego częścią.
Myślę, że ta lektura będzie wciągająca dla osób dopiero zaczynających swoją przygodę z gatunkiem fantastyki. Ja jako wierna fanka po prostu czuję niedosyt.
Co do bohaterów – uważam, że autorka miała na nich pomysł. Widać, że są dopracowani.
Historia okazała się na tyle rozbudowana i oryginalna, że powstałaby z niej fascynująca ekranizacja. Chociaż kto wie, może kiedyś jacyś producenci zabiorą się za tę produkcję.
Warto dodać, że to pierwsza część. Na stronie wydawnictwa widnieje informacja, że będzie to trylogia, dlatego nie pozostaje nic innego, jak oczekiwać kolejnych tomów Dziedzictwa Krwi.
Odpowiedz