Ciało i krew – recenzja filmu „X”

Konwencja filmowego slashera zdaje się być tematem prawie do cna wyeksploatowanym. Czy da się opowiedzieć coś nowego, świeżego, co zdoła zaskoczyć widza? Na to pytanie stara się odpowiedzieć twórca horroru X Ti West, który jest zarówno reżyserem jak i scenarzystą.

Grupa młodych, początkujących filmowców udaje się do Texasu, gdzie na odludnej farmie, którą wynajęli od starszego, ekscentrycznego małżeństwa, mają zamiar nakręcić film porno. Na miejscu trwają spory pomiędzy kamerzystą, a producentem czy film ma być ambitnym projektem, który wyniesie tego typu kino na nowy poziom, czy kolejnym sprośnym obrazem w którym królują damskie piersi. Tymczasem właściciele farmy okazują się nie tylko zdziwaczałymi staruszkami. Filmowcy muszą walczyć o swoje życie.

Należy oddać, że twórcy starali się nadać X dodatkowy wydźwięk. W filmie nie chodzi tylko o krwawą jatkę i wypruwanie flaków. Reżyser porusza temat ludzkiej seksualności (bohaterowie odbywają na ten temat bardzo ciekawą rozmowę w jednej ze scen), a także tęsknoty za utraconą młodością. Te dwie rzeczy motywują kolejne wydarzenia, które widzimy na ekranie. A owe wydarzenia nie odbiegają od znanych slasherowych schematów, ale twórcy, dzięki dobrze dobranych ujęciom, grze świateł i scenografii, potrafią podać je w świeży, ciekawy sposób. W tym właśnie tkwi siła X. Mimo, że mamy do czynienia z odrobinę odgrzewanym kotletem, stylistyczne zabiegi i reżyserskie sztuczki sprawiają, że mamy wrażenie, jakbyśmy oglądali coś nowego i łamiącego znane standardy.

Stereotypami naszpikowani są także bohaterowie filmu, dobrani według dobrze znanego klucza. Mamy wyzwoloną i wyuzdaną seksualnie blondynkę. Afroamerykanina, weterana wojny w Wietnamie. Długowłosego okularnika, który pragnie wynieść branżę porno na nowy artystyczny poziom, jego dziewczynę, której najpierw sama koncepcja uczestniczenia w tym projekcie odrzuca, by później zrzucić ciuchy w poszukiwaniu granic własnej cielesności i seksualności. Jest również producent, który wszystkim dyryguje, starając się zmaksymalizować zyski. No i jest jeszcze oczywiście final girl, Maxine (w tej roli świetna Mia Goth). Obsadzenie tej aktorki w podwójnej roli było strzałem w dziesiątkę i dodaje produkcji dodatkowego smaczku. Nie będę tu jednak zbyt wiele zdradzać, aby nie psuć wam zabawy.

Podsumowując X jest takim meta-slasherem, garściami czerpiącym ze znanej konwencji, bawiącym się nią, a także próbującym przemycić pewną treść. Mnie kupiło w stu procentach. Jak zwykle produkcje spod znaku wytwórni A24 stoją na wysokim poziomie i nie schodzą poniżej solidnej jakości.

Od lat zainteresowany fantastyką i historią. Z czasem z czytelnika stałem się również twórcą. Pisuję szeroką pojętą fantastykę i horror, a także dzielę się z recenzjami obejrzanych filmów, przeczytanych książek i komiksów.
0
Would love your thoughts, please comment.x