Wydawnictwo Rebis niedawno wydało kolejną książkę z serii Wehikułu czasu. Tym razem padło na powieść Nevila Shute’a.
Spełnił się najczarniejszy scenariusz. Rok po wojnie jądrowej, która zniszczyła północną półkulę, w Australii chroni się amerykański atomowy okręt podwodny. Ludzie próbują prowadzić normalne życie, jednak ich koniec jest coraz bliższy. Boją się, że promieniowanie dotrze na ich kontynent.
W książce można znaleźć przerażającą wizję pozornie normalnego świata. Jak określił The New York Times, w Ostatnim brzegu znajdziemy
Najbardziej niepokojącą wizję świata, który umiera w następstwie wojny atomowej.
Mam mieszane odczucia wobec tej lektury. Jestem zaskoczony tak nieracjonalnymi zachowaniami osób, które wiedzą, że nadchodzi śmierć. Dorośli ludzie, zamiast szaleć w mieście, wygłupiać się, powinni się zjednoczyć. Nie wiem… wspólnie spędzić ten czas lub spróbować czegoś nowego.
Czułem się dziwnie podczas czytania, ponieważ autor prezentuje naród, który kontynuuje swoje życie, jakby nic się nie stało. Mieszkańcy spędzają wolny czas na plaży, chodzą do pracy. Jest to przerażające, jak planują wykorzystać swoje ostatnie dni. Próbują oszukać samych siebie.
Ta książka to mieszanka obyczajówki i postapo. Śledzimy w niej głównie losy kapitana Dwighta Towersa, który również próbuje funkcjonować normalnie. Poznaje młodą Australijkę, w której się zakochuje. Autor dodał do swojej powieści nieco romantyzmu.
Warto wspomnieć, że dzisiaj zagrożenie wojną jądrową nie jest tak duże, jak w latach 60. XX wieku. Wówczas ludzie byli przerażeni konfliktem wielkich mocarstw – USA i Związku Radzieckiego. Uważam, że Nevil Shute, który napisał Ostatni brzeg, bardzo dobrze nakreślił wizję, co by było, gdyby…
Powieść napisana została prostym językiem. Czyta się ją płynnie. Zawsze coś przyciąga do kontynuowania lektury. Mnie osobiście zakończenie wzruszyło. Od początku byłem pewien tego, co czeka bohaterów. Gdzieś z tyłu głowy miałem jednak nadzieję, że coś się zmieni. Nie mówię, że autor wybrał zły kierunek, po prostu czasem trudno się pogodzić z niezbyt szczęśliwymi zakończeniami.
Na pewno nie jest to książka dla osób, które liczą na happy end.
Odpowiedz