Ile może zmienić jeden zakład – recenzja komiksu “Sandman. Senni Łowcy”

To kolejny dodatek do kultowej już serii o Władcy Snów, oparty na japońskim folklorze, będący jednocześnie adaptacją książki na komiks. Zaciekawieni?

Zeszyt opowiada historię lisicy i młodego mnicha, żyjącego w odosobnieniu. Pewnego dnia, gdy borsuk z lisicą obserwują mężczyznę, pierwszy z nich wpada na pomysł zakładu – komu uda się wykurzyć człowieka ze świątyni, będzie mógł tam zamieszkać. W czasie trwania zakładu albo krótko po nim, lisica zadurzyła się w mnichu. Obserwowała go podczas pracy, a on był temu rad, także darzył ją uczuciem. Krótko potem okazuje się, że czyha na niego niebezpieczeństwo ze strony jednego z wielmożnych. Zarówno mnich, jak i lisica, muszą podjąć ważną decyzję, która może ich wiele kosztować. Z prośbą o pomoc zwracają się nie do kogo innego, jak Morfeusza.

Szczerze przyznam, że nie miałam pojęcia o tym, że Neil Gaiman napisał ilustrowaną książkę o Sandmanie. Byłam przekonana, że ta franczyza to komiksy i serial z zeszłego roku, a tu taka niespodzianka. Pierwszy raz ta opowieść graficzna ukazała się aż 10 lat po premierze książki, w okolicach dwudziestej rocznicy serii o Władcy Snów. Craig od pierwszej chwili, gdy się o niej dowiedział, chciał ją przerobić na komiks. I w końcu się udało! Szkoda jedynie, że w tym momencie jest bardzo trudno dostać fizyczny pierwowzór, ceny zwalają z nóg.

Mimo że z japońskim folklorem nie mam dużo do czynienia (ostatni raz chyba podczas czytania Wiedźmina. Ronina), to bardzo miękko weszłam w ten świat. Zwierzęta rozmawiające z ludźmi, oni, tengu i inne demony, czy kobieta z kilkoma parami piersi już przestały mnie dziwić, zwłaszcza u Gaimana. To wszystko wprowadza urokliwy klimat do opowieści, przykuwa uwagę do fabuły, która bardzo mi się spodobała. Gdyby nie obowiązki, całość przeczytałabym w jeden dzień! Wspaniała historia o miłości, poświęceniu, ważnych wyborach i zemście, a to wszystko w klimacie Japonii, pomieszanej ze Śnieniem. Podoba mi się też fakt, że nawet narrator nie wie wszystkiego i zostawia niektóre rzeczy w strefie domysłów, samemu próbując zgadnąć, co się działo.

Powiem krótko: zakochałam się w tych rysunkach. P. Craig Russell miał już okazję ilustrować Sandmana, konkretniej zeszyt 50, Ramadan. Gdy tylko przypomniałam sobie o tym, uśmiechnęłam się – tamta opowieść, również w klimatach wschodnich wywarła na mnie spore wrażenie, lubię do niej wracać. Bardzo podobają mi się tutaj rysunki prezentujące lisicę czy Morfeusza, zwłaszcza w momentach, gdy ukazuje się po raz pierwszy mnichowi. Szczegółowość zdobień na jego szacie jest czymś niesamowitym. Tak samo scena, gdzie mężczyzna przybywa do Śnienia, czy widoki okolic Kioto. Miłym dodatkiem są ukazane na końcu zeszytu pierwowzory okładek i strony tytułowych oraz szkicownik Craiga.

Scenariusz napisał Neil Gaiman, P. Craig Russell zajął się adaptacją graficzną i rysunkami, kolory to zasługa Loverna Kindzierskiego, a Dave McKean stworzył okładkę. Przekład na język polski zawdzięczamy Paulinie Braiter.

Komiks opublikowało wydawnictwo Egmont, któremu serdecznie dziękuję za egzemplarz do recenzji.

0
Would love your thoughts, please comment.x