Doktor Stephen Strange to postać, którą stworzyli Stan Lee i Steve Ditko. Jest od dawna znany z komiksów Marvela. Po własnym filmie z 2016 roku stał się ulubieńcem wielu fanów uniwersum. W tomie mamy zawarte zeszyty: #12 – 17, #18-20 oraz Doctor Strange Annual #1.
Do największego czarodzieja na Ziemi przybywa obcy w sprawie pożeracza światów — Galactusa. Wszystko jednak idzie nie tak, a wiecznie głodny byt zostaje wysłany w miejsce, w którym narobi jeszcze więcej szkód. Poprzez połączenie nauki i magii dojdzie do zniszczenia multiwersum. Strange, próbując wszystko naprawić, spotyka swoją byłą żonę, Cleę. Razem z nią podejmuje sojusz z takimi osobnikami jak Umar (siostra Dormammu), czy choćby Mephisto. Lecz układy z tym ostatnim są równoznaczne z podpisaniem diabelskiego cyrografu. W czasie gdy pożeracz światów zyskuje na sile, Stephen zbiera coraz to nowych sprzymierzeńców między innymi Hulka, Scarlet Witch czy Magika.
Jak wiele jest w stanie poświęcić Strange, aby ocalić wszystko?
Komiks posiada ciekawą fabułę, rozbudowaną na miarę uniwersum Marvela. Dużo się dzieje. Czasem aż za dużo. Ale czego się spodziewać po postaci Doktora? Dialogi wydają się trochę sztywne, za to monolog czarodzieja jest interesujący i przyjemnie czytało mi się jego wewnętrzne rozterki.
Najbardziej do gustu przypadły mi rysunki Andy’ego MacDonald’a i Lalit Kumar Sharma. Są typowo komiksowe, bez zbędnych szczegółów, a mimo to potrafią oddać jak najwięcej.
Zeszyty polecam wielbicielom uniwersum Marvela. Doktor Strange to niezwykle barwna postać i warto zerknąć do zeszytów, aby lepiej mu się przyjrzeć.
Odpowiedz