To już nie to samo? Recenzja „Księgi Etty”

9 lutego wydawnictwo Rebis wypuściło drugi tom cyklu Droga donikąd. Tym razem historia skupia się na innej bohaterce.

Druga część trylogii opowiada historię Etty, która pochodzi z Nowhere. Osada została założona przez tych, którzy przeżyli plagę, w tym przez Bezimienną (możecie ją kojarzyć z pierwszego tomu). Jest to kontynuacja świata zaprezentowanego w Księdze Bezimiennej Akuszerki. Etta wybiera wolność, czyli zostaje szabrowniczką. Podobnie jak Bezimienna przemierza pustkowia w poszukiwaniu rzeczy z przeszłości i kobiet.

Na wstępie chciałbym wyjaśnić, że Etta to również Eddy. Kiedy kobieta podróżuje w nieznane, podobnie jak Bezimienna udaje, że jest mężczyzną. Jest to moim zdaniem skomplikowana postać, która ciągle próbuje znaleźć swoje miejsce na Ziemi. Etta w niektórych scenach wydaje się bardzo samolubna. Mam wrażenie, że na siłę próbuje się upodobnić do Bezimiennej Akuszerki.

Księga Etty opowiada historię (wydaje mi się) kilkadziesiąt lat do przodu. Ludzie już dostosowali się lub dostosowują się do panujących warunków. Kobiety są traktowane jak cenny towar. Ich celem jest reprodukcja. Choć minęło wiele lat, plaga nadal trwa. Pomimo tego, że końcówka pierwszego tomu dawała inne złudzenie. Mało komu udaje się urodzić żywe dziecko.

W książce możemy znaleźć kilka ciekawych wątków, między innymi próbę określenia roli kobiety w społeczeństwie. Niewiele z nich ma tak dobrze jak w osadzie Nowhere. Niektóre są sprzedawane już jako malutkie/młode dziewczynki, gwałcone, umierają w męczarniach.

Najciekawszym wątkiem jest próba Etty, która chce odkryć siebie w tym całym szaleństwie. Główna bohaterka zmaga się z wieloma trudnościami losu, związanymi między innymi z orientacją seksualną. Kryzysem tożsamości. Nie wie już, kim jest: Ettą czy Eddym. To dość ciekawie przedstawiony motyw, choć brakowało mi jego szerszego rozwinięcia.

Gdybym miał porównać Księgę Bezimiennej Akuszerki do Księgi Etty, to moim zdaniem drugi tom wypada słabo. Dialogom brak dynamiki lub niekiedy jest ich zbyt mało. Brakowało mi też scen, które by mną wstrząsnęły. Niewiele było zaskoczeń. Co gorsza, nie czułem już takiego klimatu jak podczas czytania Księgi Bezimiennej Akuszerki.

Meg Elison, jak wspomniałem wcześniej, poruszyła w tej powieści nowe wątki. Jest to jak najbardziej w porządku. Jednak mam wrażenie, że za bardzo chciała zrobić z tego literaturę queerową. Nie mam nic przeciwko, ale nie wyszło. Podróż Etty przypomina podobną podróż, którą przebyła bohaterka pierwszego tomu. Ciężko było mi w jakiś sposób utożsamiać się z główną postacią. Nie potrafiłem polubić Etty ani wczuć się w jej sytuację.

Księga Etty niewiele wnosi do opowiedzianej wcześniej historii z Księgi Bezimiennej Akuszerki. Mamy nową bohaterkę, która w niektórych wątkach występuje jako mężczyzna. Książka nie porwała mnie tak jak jej poprzedniczka. Czegoś mi brakowało.

Wydaje mi się, że można przeczytać Księgę Etty bez znajomości pierwszego tomu. Chociaż moim zdaniem będziecie tego bardzo żałować.

Recenzja pierwszego tomu – Księga Bezimiennej Akuszerki 

 

Jestem miłośnikiem fantastyki oraz świata Pokemonów i uniwersum Marvela. W wolnych chwilach lubię oglądać mało znane produkcje, o których nikt nie słyszał.
0
Would love your thoughts, please comment.x