Do ubicia strzygi strzyżenie dorzucam gratis – recenzja „Golimistrza”

Złammy na moment zasadę walecznego bohatera, szlachetnych pobudek i wzniosłych ideałów, bo oto przedstawiam Wam dzieło Bohdana Waszkiewicza, gdzie golibroda zostaje płatnym mordercą, a w średniowiecznych borach parkuje UFO.

Ale zacznijmy od początku – Brzytew, były członek armii, postanawia otworzyć salon fryzjerski na królewskim dworze. Wplątuje się w ten sposób jednak w wielkie problemy, bo oto władca wpada na genialny pomysł – a weźmy sobie tego golimistrza i zatrudnijmy jako mordercę na zlecenie, bo mu bystrze z oczu patrzy. 

Aby uniknąć kolosalnych podwyżek czynszu od swojego lokalu, główny bohater musi zatem wypełniać powierzone mu przez króla zlecenia. A to ubić jakąś strzygę, a to wyegzorcyzmować wampira, czy też odnaleźć wieśniaków zakładających na bagnach własną religię. Cóż powiedzieć – typowy dzień z życia królewskiego golibrody. Warto tu zaznaczyć, że Brzytew, choć czasami może i myśli nie tą częścią ciała, co trzeba, tak jak pewien szarowłosy zabójca potworów, to wiedźmin z niego żaden. Potwory, które przyszło mu zwalczać (przez absolutny przypadek), zawsze bywają od niego silniejsze lub większe. Zwycięstwo w walkach zapewnia mu błyskotliwość jego umysłu, ratująca go z każdej opresji.

Ta książka nie nudzi, nie przytłacza, nie zasypuje opisami. Ona bierze za rękę i prezentuje przyjemną rozrywkę, która wciąga do ostatnich stron. Swoją budową, bardziej niż powieść, przypomina zbiór krótkich opowiadań. Każde z nich przepełnione jest doskonałym humorem i lekkością pióra. Mało autorów umie pisać w ten sposób. Niewielu tworzy też tak proste historie. Nasz fryzjer-zabójca nie ma żadnego wzniosłego celu, nie planuje ratować świata ani nikogo pomścić. Spełnia po prostu to, co mu kazano, w mniej lub bardziej problematyczny dla siebie czy królestwa sposób. Jest łasym na pieniądze i lubiącym towarzystwo kurtyzan mężczyzną. Nic więcej. Nie ma nadprzyrodzonych mocy, magicznych artefaktów czy daru. Służy władcom bez autorytetu, często niestroniącym od alkoholu i porywczym, a w tle toczy się wojna tylko dla rozrywki. To wszystko wskazywałoby, że cała fabuła kręci się wokół zabijania, ale jest w niej coś więcej niż przysłowiowe „krew, flaki i mózg na ścianie”. 

Ta lektura stanowi doskonałą polemikę z legendami i baśniami, jakie znamy z dzieciństwa. Zamordowany w lesie Czerwony Kapturek, makabryczna wizja śmierci Popiela czy książę zaklęty w ghula i wiele więcej. Dostajemy tu domieszkę słowiańskich mitów, europejskiej mentalności oraz zwykłej ludzkiej niemocy czy też głupoty. Autor postanowił zironizować nawet same imiona postaci. Sołtys Wali Koza i Omijaj Kałuża to zdecydowanie moi ulubieńcy w tej kwestii. 

Mało kiedy to piszę, ale moim zdaniem Bohdan Waszkiewicz ma ogromne szanse zostać pisarzem, którego twórczość będzie można kupować w ciemno. Nie spotkałam się nigdy wcześniej z tak wyjątkową pozycją i chociaż jestem osobą lubującą się w mrocznej fantastyce i ciężkich klimatach powieści, to Golimistrz pomimo swej inności był dla mnie świetną rozrywką. Nie rozczarował mnie pod żadnym względem, wręcz zaskoczył odmiennością w bardzo pozytywny sposób. Oczywiście osoby, które sięgną po tę książkę, szukając świata podobnego do tego z twórczości Sapkowskiego, czeka niechybne rozczarowanie. Za to ci szukający lekkiej lektury, która ma umilić czas wolny, z pewnością – tak jak ja – odnajdą się doskonale w tej historii. 

Patrzyłam na ludzi zupełnie na wylot. Widziałam żebra, jelita, nawet całe gałki oczne. Tylko serce trafiało się jakoś rzadko...
2
0
Would love your thoughts, please comment.x