Dechowice to nomen omen zabita dechami mieścina, gdzie każdy ma układy z policją i prokuraturą. Nikt nie jest anonimowy, a przejezdni zawsze są podejrzani. W dużej mierze przypomina znane z Rancza Wilkowyje, z tym jednym wyjątkiem, że tu babki są aż cztery.
Tytułowe wiedźmy z wyglądu przypominają niepozorne wiejskie staruszki. Hobbystycznie jednak walczą z czarołowczym, próbują naprawiać skutki uboczne własnych czarów i warzą mocno alkoholowe eliksiry, które mają w sobie równą dawkę magii i promili. Nieraz przychodzi im wyręczać policję, lekarzy, a nawet księdza. Zwłaszcza gdy owe nieszczęścia spadające na wieś sprowadzają one same. Oczywiście niechcący.
Zbiór składa się z czterech opowiadań. W pierwszym z nich wiedźmy zmierzyć się muszą z opętanym nienawiści łowczym, który wypowiada im wojnę. Drugie ponownie przygotowuje je do walki, tym razem przeciw Muchostwórcy. W trzecim natomiast odpoczywają z racji urodzin Michaliny wraz z duchami jej zmarłej rodziny. Na koniec do kłopotów dochodzi za sprawą Elizy, która nie do końca panuje nad swoimi mocami, czym zagraża sabatowi.
Jak zdążyliście się pewnie domyśleć po tym krótkim zarysie, dzieło Piotra Jedlińskiego to komedia przepełniona magią ludową. Fabuła jest lekka, odprężająca i dostarcza wiele rozrywki dzięki niecodziennym kłopotom głównych bohaterek. Lucyna, Mirka, Michalina i Elżbietka mają wielkie serca oraz szczere chęci. Przekorny los cały czas jednak komplikuje im życie, rzucając kłody pod nogi. A wcale nie tak łatwo je przeskoczyć, gdy na karku ma się przeszło setkę. Ten komizm wraz z sarkazmem i inteligentnym humorem są dużym plusem tego dzieła. Od codziennego życia mieszkańców po odprawienie czarów na szczypiorku, wszystko przyprawione jest szczyptą uśmiechu. Opowiadania napisane są z pomysłem, niektóre z większym polotem, inne z mniejszym. Co do samego stylu pisarskiego i sposobu prowadzenia fabuły, książka przywodzi mi na myśl nieślubne dziecko Andrzeja Pilipiuka i Jakuba Ćwieka. Osobiście odczułam, że autor mocno inspirował się Paniami Czarownymi pióra drugiego z wymienionych pisarzy.
Jedyną rzeczą, która działa tu na minus, to fakt, że pomimo dobrego stylu i wykonania, książka nie zachwyciła mnie na tyle, bym miała do niej wracać. Bawiłam się przy niej świetnie, a czasu jej poświęconego z pewnością nie żałuję. To doskonały sposób na mile spędzony wieczór lub poprawę humoru. Zwłaszcza gdy jest się zwolennikiem wioskowych perypetii, magii lub tęskni się za Ranczem.
Dziękuję wydawnictwo Initium za egzemplarz do recenzji.
Komentarzy